Sam "Hobbit" i "Władca pierścieni" to książki, które, chociaż z pewnością dopracowane, rzucają czytelnika w sam schyłek Trzeciej Ery, nie mówiąc zbyt wiele o genezie obecnej sytuacji w Śródziemiu. Jest to wersja konieczna do poznania śródziemia gdyż mówi o jego stworzeniu,
początkach i kształotowaniu. Trudno mówić o walorach pozycji, która posiada niezliczoną ilość wydań w niezliczonej liczbie języków.


Lektura "Władcy pierścieni" bez zapoznania się z "Silmarillionem" będzie lekturą tylko połowiczną. Z prostego powodu: świat Śródziemia tworzony był przez około czterdzieści lat, co pozwala sobie uświadomić ogrom pracy i trudu, jaki włożył w swoją krainę Tolkien.


 

Faktem jest, że przez ponad czterysta stron drobną czcionką mamy okazję zapoznać się z najważniejszymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w Śródziemiu na przestrzeni tysięcy lat – poznać zarówno pierwotną rolę Saurona, jak i dowiedzieć się czegoś więcej na temat dawnej sytuacji geopolitycznej królestw ludzi (nie byli oni rdzennymi mieszkańcami tych krain).


Jeśli komuś najsłynniejsza saga świata nie przypadła do gustu, to raczej nie zainteresuje go zawartość recenzowanego kompendium wiedzy na temat Śródziemia. Dla reszty miłośników fantastyki równanie jest proste: Silmarillion = Biblia. Praktycznie coroczne wznawianie "Silmarillionu" przez wydawnictwo Amber jest podyktowane względami ekonomicznymi.Ciężko jednak znaleźć takich zapaleńców Tolkiena, by kolekcjonowali oni każde wydanie tej książki. Tegoroczna edycja "Silmarillionu" od poprzednich różni się raczej niewiele. odanych zostało trochę nowych ilustracji autorstwa Teda Nasmitha (które swoim wykonaniem bardzo dobrze komponują się z zawartością książki – wyglądem przypominają średniowieczne freski), lecz poza tym w książce nie ma praktycznie nic ponad to, co znaleźć można w poprzednich wydaniach.

 

Nie zmienia to jednak faktu, że "Silmarillion" nadal zostaje opracowaniem bogatym. Oprócz wspomnianego wcześniej dokładnego omówienia historii Śródziemia znajdziemy tutaj także wyczerpujący wstęp autorstwa Christophera Tolkiena, drzewa genealogiczne, a nawet... słownik dwóch elfich narzeczy. Ciężko bowiem oczekiwać znaczących zmian w książce, która od lat należy do kanonu fantasy. Żałować można jedynie dość ubogiego pod względem wizualnym wydania – kilka kolorowych ilustracji na krzyż to nie jest to, czego oczekiwać można by po sztandarowej pozycji w ofercie wydawnictwa. Chociaż to przecież treść jest ważniejsza niż forma.

Przykłady:
 

 

©opyright by ASdragon0,zakaz kopiowania bez zgody autora strony.